czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział VIII

* 3 tygodnie później *


Wstałam dziś bardzo wcześnie, bo dziś ma przyjechać do nas Harry po raz pierwszy odkąd zaczęła się trasa koncertowa. Szybko pobiegłam do łazienki załatwiłam potrzeby fizjologiczne i umyłam się. Kiedy skończyłam poszłam się ubrać... ostatecznie postanowiłam założyć to. Gdy już sama byłam gotowa poszłam obudzić Darcy i ją ubrać. z ubrankiem poszło łatwo, bo postanowiłam założyć jej komplecik wysłany przez Anny (mamę Hazzy). Niestety poszło mi gorzej już z obudzeniem mojej małej panienki, ale zaskakująco łatwo poszło nam ubieranie gdy w końcu wstała. Ubraną nakarmiłam i  jak byłyśmy już gotowe wyszłyśmy z domy, i wsiadłyśmy do samochodu. Mała jak zwykle po chwili jazdy samochodem usypiała, więc miałam ciszę przez całą drogę na lotnisko, a dziś była wyjątkowo długa, bo były dziś wyjątkowo duże korki. Więc na miejscu byłyśmy jakieś 5 minut przed lądowaniem Hazzy...
  Przed wyjściem z przedziału, którym miał wyjść Harry zaczęły się zbierać fanki chłopaków, po raz pierwszy, no może drugi raz w życiu zaczęłam żałować, że Harry jest sławnym piosenkarzem. Nigdy, jakoś nie zwracałam uwagi na te wszystkie tłumy czekające aż ON wyjdzie, a raczej ONI wyjdą... też nigdy nie zwracałam uwagi na tych wszystkich fotoreporterów z aparatami, kamerami itd... Ale odkąd urodziła się Darcy i ci drudzy zaczęli szperać we wszystkim, by tylko dowiedzieć się czyje jest TO DZIECKO tej ślicznej fotomodelki... zaczęło mnie to  denerwować i sama zaczynałam chronić własną prywatność, a jeszcze bardziej prywatność Darcy.
Gdy usłyszałam piski już wiedziałam, że sam Harry lub Harry z chłopakami już wyszedł z samolotu i jest już przy drzwiach. Czekałam z małą na rękach, oczywiście tak, żeby nie było widać jej buźki. Jak go już zobaczyłam nie mogłam przestać się uśmiechać, szedł między chłopakami z ochrony, a gdy nas zobaczył rzucił wszystkie torby i podbiegł do nas by przytulić i wycałować nas obie. Błysków lamp było chyba z milion, ale w tym momencie nie zważałam na nic, bo cały swój świat miałam już przy sobie cały bez żadnych braków.
- Lucy... - usłyszałam swoje imię w tym gwarze - chodźmy może już do domu...

cdn...

--------------------------------------------------------------------------------

Hej bardzo was przepraszam, że taki krótki...
Następny postaram się dodać już dłuższy
 Raz jeszcze przepraszam i pozdrawiam
Nadia :*




poniedziałek, 22 czerwca 2015

Rozdział VII



Rozdział VII



*następnego dnia*

Po 12:00p.m. przyszedł do nas lekarz z wypisem dla Darcy i już spokojnie mieliśmy wychodzić, gdy zobaczyliśmy tłum fanek i „hien” przed szpitalem.
- Harry co robimy?? – pytam się, bo chcę, żeby nasza córka miała normalne życie, a nie takie gdzie wszyscy ją śledzą, bo jest córką Harrego Stylesa.
- przytul ją i zasłoń jej twarz pieluszką – mówi i gdy to robię przytula nas i wychodzimy by przejść przez tłum. Słyszę jak krzyczą za nami byśmy odpowiedzieli na kilka ich pytań, ale my idziemy dalej do samochodu Harrego. Szybko do niego wsiadamy i odjeżdżamy. Z Hazzą nie odzywamy się do siebie całą drogę do domu.
*20 min. później w domu*
Zaczynam już powoli wariować, nie wiem o co chodzi Harremu, bo nie odzywa się do mnie odkąd wyszliśmy ze szpitala.
Jestem już straszenie wszystkim już zmęczona, siedzę w pokoju Darcy i ją usypiam, ale ona na złość nie chce usnąć. Ostatecznie idę z nią do kuchni, żeby zrobić jej kaszkę, gdy tam wchodzę widzę walizki i grupkę moich przyjaciół.
- Hej co się dzieje?? – pytam zaskoczona
- Hej – mówi Louis – musimy wracać do Londynu, Harry ci nic nie powiedział??? – zadaje pytanie pomimo, że zna już odpowiedź.
- dziś??
- niestety – krzywi się na swoją odpowiedź El
- yhm… rozumiem – uśmiecham się sztucznie – będę za wami tęsknić
- my za wami też – mówi ze łzami El – musimy już się zbierać
Kładę małą do leżaczka i zaczynam się do nich przytulać oraz żegnać. Jak się ze mną pożegnali biorą małą, gadają do niej, obiecują, że niedługo znów wpadną i w końcu ostatecznie się z nią żegnają.
- Pa – mówią oboje i wychodzą.
Robię szybko kaszkę małej, karmię ją i kiedy już śpi zaczynam szukać Harrego. Po pięciu minutach znajduję go w łazience w pokoju gościnnym.
- Harry możemy porozmawiać? – pytam się
- tak – odpowiada nie odwracając się do mnie twarzą
- możesz na mnie spojrzeć???!- mówię lekko podniesionym głosem, a on zaczyna się na mnie patrzeć – co się stało??
- ale o co ci chodzi? – zadaje głupie pytanie
- czemu w ogóle się do mnie nie odzywasz odkąd wyszliśmy ze szpitala??
- bo nie wiem co mam ci powiedzieć… - mówi przyciszonym głosem i wychodzi z łazienki, by usiąść na łóżku, no i ostatecznie schować twarz w dłoniach – boję się…
- czego się boisz?? Hazz?? – podchodzę do niego i klękam by wziąć jego dłonie – dla mnie nie liczy się co mówisz i ile, ale to że w ogóle coś mówisz, bo cię kocham i to jest tylko ważne nic więcej… - całuję go najpierw w policzki, a później w usta
- boję się tego, że znów muszę cię zostawić samą… – mówi do mnie ze łzami w oczach – nie chcę żebyś była sama jak ja będę w trasie… chcę mieć was dwie przy sobie…
- Hazz.. – robię przerwę i go przytulam – teraz już sobie wszyscy damy radę… obiecuję, bo w końcu teraz już nic nas nie rozdzieli… kochamy się i to jest ważne
- wiem… - mówi i składa na moich ustach najdelikatniejszy pocałunek jaki tylko potrafi – wiem, że damy radę… ale nie chcę być tak daleko od was…
- kochanie – uśmiecham się do niego – zawsze jesteśmy blisko siebie… bo zawsze nosimy siebie nawzajem w naszych sercach…
-będę was odwiedzał jak tylko będę niedaleko – całuje mnie w czoło, skronie, nos, policzki i w końcu w usta – kocham cię i naszą małą  kruszynkę…
- choć zajrzyjmy do niej – wstaję i ciągnę go do pokoju Darcy. Gdy wchodzimy mała już nie spała, leżała sobie na pleckach i bawiła się swoimi stópkami. Zaśmialiśmy się razem z Harry spoglądając na nią jak sobie wkładała stópki do buzi. Po chwili spojrzała na nas i zaczęła do nas gaworzyć.
- Jak tam smakowały tobie twoje stópki, księżniczko?? – dopytywał się je Harry, łapiąc ją za jej stópki i delikatnie nimi machając, na co ona zaczęła się śmiać – teraz to z czego się śmiejemy??
- chyba z tatusia, bo wygląda zabawnie ze swoją minką i tym dziwnym głosikiem – rzucam w odpowiedzi i cmokam go w policzek
-hmmm… Darcy?? –pyta się Hazz małej – czy to prawda?? – na to mała zaczyna się jeszcze bardziej śmiać, a ja zaczynam jej wtórować. – ej… to nie fair…
- może i tak, ale teraz ty usypiasz małą, a ja idę się myć, bo jest już późno – cmokam najpierw Hazzę, a później biorę małą na ręce, całuję i gdy ją oddaję Haremy dodaję – zmień jej pieluchę przed usypianiem
- Luc…- więcej nie słyszę, bo zamykam się w łazience i włączam prysznic. Jestem szczęśliwa, że mam tu dziwięko - szczelne  drzwi, przynajmniej tylko w tej łazience. Szybko biorę prysznic i jak już się umyłam szybko zakładam pidżamę
                                            
i idę sprawdzić jak idzie Mojemu narzeczonemu. Ojej jak to dziwnie brzmi mój narzeczony… Zerkam na pierścionek zanim wejdę do pokoiku małej i w końcu wchodzę. A to co widzę rozbraja mnie na wejściu… mała leży na przewijaku, śmieje się, bawi się pampersem i kremem do odparzeń, a Harry próbuje założyć jej pampersa, ale nie daje rady, bo mała cały czas wierzga swoimi nóżkami.
- może pomóc – pytam, bo wiem, że jest mu bardzo trudno
- nie dzięki damy sobie radę – zerka na mnie i się delikatnie uśmiecha – chcę cię trochę wyręczyć zanim wyjadę
- wiem, ale chcę ci tylko doradzić jak szybko to zrobić – mówię i podchodzę, żeby mu pomóc
- damy sobie rade bez podpowiedzi mamusi, prawda księżniczko?? -  mówi do małej na co ta zerka na mnie i się uśmiecha pokazując te cudne dołeczki odziedziczone po tatusiu – no widzisz… potwierdza co mówi tatuś… kochana moja – wreszcie dopina pampersa, zakłada jej body i pół śpiochy.
- teraz poprosimy mamusie żeby poszła i nas zostawiła co? – pyta się Darcy, na co ta się zaczyna śmiać – no więc kotek zostałaś przegłosowana idź do pokoju się położyć, ja niedługo przyjdę
- zobaczymy… ja się z nią męczę zazwyczaj z usypianiem około godziny czasu – całuję go w usta, a Darcy w czoło i idę do sypialni. Dziwnie się czuję nie robiąc tego co zwykle, czyli przewijania, usypiania itd. Ale odkąd mam przy sobie wszystkich, no dobrze prawie wszystkich, to coraz to mniej zajmuję się małą i można powiedzieć, że wreszcie odpoczywam. Chociaż wcześniej jakoś nie zauważyłam, żebym była jakoś tym wszystkim wymęczona… może tylko jakiś tydzień czy może nawet niecały tydzień przed przyjazdem tej całej sfory… 
Gdy wchodzę do sypialni, biorę książkę i kładę się do łóżka… gdy zaczynam się wciągać w to co czytam, zaczynam czuć jak się ugina łóżko i w końcu pocałunki na łydkach, udach…
Czuję jak jego ręce i usta wędrują coraz to wyżej, a ja staram się zachowywać jak bym nic nie czuła. Po chwili, gdy on łapie za książkę i ją wyrzuca, kładę mu ręce na policzkach i go do siebie przyciągam by go pocałować.
- kocham cię – mówię między pocałunkami.
- ja ciebie też kocham i to nawet nie wyobrażasz jak bardzo


* dzień wylotu Harrego *

Minęły już dwa tygodnie od naszych zaręczyn i te dwa tygodnie spędziliśmy je razem we troje jak rodzina. Nie da się teraz opisać tego szczęścia, które mi przez nie towarzyszyło... Ale dziś już to szczęście mi ucieka, a raczej zamienia się w smutek... I nachodzą mnie pytania czy jestem wstanie wytrzymać naszą rozłąkę z Harrym??

Stoimy naszą całą rodzinką na lotnisku i czekamy aż wywołają lot mojego przyszłego męża, rozmawiamy ze sobą, a tak naprawdę Harry cały czas mnie pociesza jak szybko minie nam cała jego trasa i jak szybko się spotkamy. Choć bardzo bym chciała to nie potrafię... nie potrafię w to uwierzyć... Będę musiała znów zaszyć się w modelingu i przestać rozmyślać nad wszystkim co dotyczy Hazzy, bo inaczej nie będę wstanie normalnie funkcjonować.
- nie płacz - prosi mnie, choć sam ma łzy w oczach - przestań to w niczym nam teraz nie pomoże... mała może się teraz rozpłakać - wyciera mi moje łzy swoim kciukiem i całuje mnie w czoło. - kocham cię bardzo
- ja ciebie też, ale nie sądziłam, że rozstania potrafią być, aż tak bolesne choć są tylko na tak krótki okres czasu - mówię to i za chwilę słyszymy jak wywołują lot Harrego. na pożegnanie całuje mnie delikatnie, a potem raz jeszcze przytula naszą kruszynkę, całuję ją w czółko, oddaje ją mi i odchodzi...

------------------------------------------------------------------------------------
Cześć długo mnie nie było i bardzo was za to przepraszam...
Dawno też tu nie zaglądałam...
Mam nadzieję, że wróciłam już na stałe, czyli aż dokończę to opowiadanie...
Ciężko było tu wrócić dlatego dopiero teraz piszę...
Bardzo was przepraszam za tak długą nieobecność i mam nadzieję, że mi to wybaczycie...
Bardzo was kocham...
Pozdrawiam i całuję Nadia :*

czwartek, 18 czerwca 2015

PYTANIA????????????????

Cześć moi drodzy :*

Przepraszam was bardzo za tą długą nieobecność z kolejnym rozdziałem wrócę jeszcze w tym tygodniu...
Ale ja nie o tym...
Chcielibyście się spytać o coś bohaterów???
Jeśli tak to mogę stworzyć dla was taką możliwość tylko pod jednym warunkiem...
 Musicie mi powiedzieć czy stworzyć taką zakładkę gdzie byście mogli zadawać pytania bohaterom tego opowiadania...
Co wy na to??
Pozdrawiam i całuję Nadia :*


wtorek, 20 stycznia 2015

Zawieszam...

Zawieszam...


Chciałabym bardzo przeprosić, ale muszę na jakiś czas zawiesić opowiadanie, bo nie daję sobie rady z prowadzeniem bloga. Mam za dużo obowiązków w szkole, muszę zrobić z 6 projektów i kilka prac pisemnych. Nie chcę niczego zaniedbywać, ani boga, ani szkoły, jednak musiałam w końcu coś zdecydować. Bardzo was przepraszam, ale postaram się szybko do was wrócić i dalej pisać rozdziały.

Pozdrawiam i całuję Nadia :* <3

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział VI cz.II

Rozdział VI



- kocham cię Lucy jak nikogo na tym świecie – gdy Harry to mówi podchodzi do nas kelner i podaje nam deser, a po chwili Harry klęka przede mną z bukietem czerwonych róż w świetle świec i delikatnego światła z żarówek…
- Lucy Milewska czy wyjdziesz za mnie?? –spytał się drżącym głosem. Nie wiedziałam co mam zrobić, w oddali słyszałam ludzi, którzy krzyczeli żebym się zgodziła. –więc?? – usłyszałam niecierpliwość w jego drżącym głosie.
- Harry… - zawiesiłam głos, bo stanęła mi gula w gardle. Więc zeszłam ze swojego krzesła i uklękłam przed nim pocałowałam go wrażając wszystko to co czułam, on oddawał każdy. Jak zabrakło na powierza wtuliłam się w niego i szepnęłam – tak Harry, wyjdę za ciebie – następnie delikatnie pocałowałam jego szyję.
- cieszę się – szepnął mi na ucho, potem poczułam że się unoszę – ZGODZIŁA SIĘ!!! – wykrzyknął i zaczął mną podrzucać, a następnie całować gdzie tylko się dało. Ludzie klaskali i cieszyli się naszym szczęściem, okręcił się ze mną na rękach na co lekko zachichotałam. – kocham cię – powiedział i wsadził mi na palec prześliczny pierścionek.
Dokończyliśmy naszą kolację i poszliśmy na spacer, było cudnie. Spacer po Central Park gdy świecą gwiazdy, był wspaniały. Zapomniałam całkiem o tym, że mamy córkę, było tak jak na początku, cieszyliśmy się sobą do granic możliwości tego wieczoru.
Niestety nie było nam dane długo cieszyć się tym wieczorem, ponieważ jak się okazało Darcy się rozchorowała i Lou z El musieli pojechać z nią do szpitala. Zebraliśmy się jak najszybciej i pojechaliśmy do szpitala w którym byli, bałam się o moją kruszynkę jak nigdy. Gdy dojechaliśmy do szpitala, najszybciej jak tylko mogłam pobiegłam pod sale w której jest Darcy. Louis z żoną stał przed salą, a z tego co zauważyłam to Eleanora płacze wtulona w swojego męża. Dzień na który czekałam od najmłodszych lat okazała się kompletną klapą, bo moje (nieślubne) dziecko się rozchorowało. A ja musiałam siedzieć z moją małą kruszynką w szpitalu, zamiast czcić nasze zaręczyny z Harrym. Ale jednak wiem, że pod każdym względem Darcy jest o wiele ważniejsza niż zaręczyny z Harrym.
Siedzę pod salą Darcy już od ponad trzech godzin i nadal nie wolno mi do niej wejść, bo trwają cały czas jakieś badania. Louis z Eleanor pojechali jakieś półtorej godziny temu i to z wielką trudnością. A Harry od niecałych 20 minut śpi na krześle oparty o moje ramię.
Po pewnym czasie drzwi od sali Darcy się otwierają i wychodzi lekarz, który kieruje się w naszą stronę. Wstaję raptownie zapominając, że Harry spał wsparty o moje ramię, budzi się od zderzenia głową z oparciem na rękę.
- czy pani to opiekun prawny Darcy Milewskiej? – pyta się mnie lekarz
- jestem jej matką Lucy Milewska – mówię do lekarza – Harry czy mógłbyś tu podejść??
- tak, tak już idę – mówi wstając z krzesła i staje szybko obok mnie obejmując mnie delikatnie w pasie.
- a dzień dobry Harry – mówi do niego doktor
- dzień dobry – odpowiada mu grzecznie Harry – co jest mojej córce?
- to pańska córka?? – pyta się lekarz, na co Harry tylko kiwa głową
- czy moglibyśmy przejść do rzeczy?? – pytam się lekko poirytowana
- tak, oczywiście – uśmiecha się do mnie – więc wasza córka… mogę mówić do was na ty?? – znów przerywa
-tak, ale proszę nam powiedzieć co z naszą córeczką – w tym momencie to i Harry zaczął być trochę poirytowany
- no więc mała ma zapalnie opon mózgowo-rdzeniowych – mówi – ale na całe szczęście została
bardzo szybko przywieziona do szpitala
- czy można do niej wejść??- pytam się
- tak oczywiście – uśmiecha się do nas i odchodzi, a my zmierzamy do Darcy.
Nasza królewna leży w łóżeczku szpitalnym, gdzie jest przypięta do różnych aparatur i ma w rączce kroplówkę. Gdy tak patrzę jak śpi zastanawiam się, czemu wcześniej nie poszłam do lekarza z małą. Podchodzę do niej i całuję ją czoło mając nadzieję, że to jakoś pomoże, choć wiem, że to tylko moja wyobraźnia. Przestał dla mnie istnieć cały świat, gdy tu weszłam, nawet przestałam zwracać uwagę, że jest tu razem ze mną Harry. W tym momencie liczyła się tylko Darcy, nikt inny, tylko ona. Nawet nie zwróciłam uwagi, że Harry mnie przytula i łzy spływają mi po policzkach.
- kochanie, wszystko dobrze – ledwo słyszę to co do mnie mówi Harry, bo tak boję się, że mogę stracić tą małą cząstkę mnie.
- tak… nie… - plączę się w tym co chcę mu powiedzieć – nie wiem Harry… tak się boję
- wszystko będzie dobrze, jest w najlepszych rękach – mówi krzepiącym głosem i mnie przytula jeszcze bardziej do siebie, przy okazji delikatnie  całując  moje skronie i czoło.
- skąd wiesz?? – pytam się, sama nie wiem czemu, nie wierzę mu w te słowa
- bo on jest najlepszym lekarzem w Stanach – mówi do mnie delikatnie ujmując moją twarz – Louis wiedział co robić dzwoniąc do niego uwierz, on by nie oddał Darcy w byle jakie ręce.
- naprawdę?? – pytam się, bo chcę się upewnić
- tak, a wiesz dlaczego??- zadaje mi pytanie na które nie znam odpowiedzi. Więc kręcę przecząco głową – bo on ją kocha, jak gdyby to była jego córka. – uśmiechnęłam się na jego słowa i odwróciłam się do Darcy, która jak się okazało już nie spała i wyciągała rączki w moją stronę, żebym wzięła ją na ręce.
- Harry możesz pójść do lekarza i się spytać czy mogę wziąć ją na ręce?? – poprosiłam  go, bo chciałam ją jak najszybciej do siebie przytulić.
- tak oczywiście już idę – wyszedł, a ja podczas jego nieobecności głaskałam mała po buzi rączkach i dawałam jej buziaki, aby tylko nie zaczęła płakać.
Gdy przyszedł, podszedł do nas i powiedział, że mogę ją wziąć. Wzięłam ją a ona zaczęła się tulić, w takich chwilach podobnych do tej czuję się szczęśliwa jak nigdy. Harry przytulił się do nas i złożył pocałunek na mojej i na skroni Darcy.
- kocham was – powiedział z uśmiechem – chcę dla was wszystko co najlepsze kochanie
- ja też was kocham – powiedziałam i pocałowałam go przelotnie -  i nie wiem jak bym sobie dała radę bez Ciebie, gdyby Cię nie było tu z nami.
- nie jesteś zmęczona słońce – pyta się mnie, a ja zaczynam dopiero sobie uświadamiać, że jestem bardzo zmęczona
- trochę –uśmiecham się delikatnie
- może pojedziesz do domu i się prześpisz, a ja tu z nią zostanę??
- Harry, nie jestem aż tak zmęczona – kłamię, bo nie chcę wracać do domu – więc mogę zostać, a ty jesteś wymęczony, więc ty jedz do domu i odpocznij
- Lucy ja bez ciebie nigdzie nie jadę – mówi – nie chcę Cię zostawiać samej z małą
- dobrze to zostańmy oboje, dobrze? – pytam się go kołysząc małą
- dobrze, ale jak tylko, byś była bardziej zmęczona to zadzwonię po Louisa, żeby przyjechał z El i zostali z małą dopóki nie odpoczniemy, zgoda?
- niech Ci będzie – mówię i zerkam na  która właśnie usnęła, więc odkładam ją do łóżeczka i siadam na krzesełku.

Potem już nie rozmawialiśmy z Harrym, dopóki nie przyszedł do nas lekarz. Rozmawiamy o Darcy dość długo, ale jak się okazuje, jutro to znaczy dziś będziemy mogli zabrać ją do domu.

--------------------------------------------------------------------


Bardzo was przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziałów, ale nie miałam czasu. Wiem, że to nie jest dość dobre wytłumaczenie, ale naprawdę nie miałam czasu przez ten czas. Jak mnie nie było potrafiłam nie spać po nocach by tylko nauczyć się na sprawdziany, by porobić projekty i prezentacje. Dopiero dziś miałam trochę wolnego czasu i postarałam się jak tylko mogłam, żeby napisać ten rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Nie jest to coś niezwykłego, ale naprawdę się starałam. Na sam koniec jeszcze raz bardzo was przepraszam.
Pozdrawiam i całuję Nadia :*


niedziela, 28 września 2014

Rozdział V cz.II

Rozdział V



Budzę Harrego i karzę mu iść się położyć do łóżka, ale on twierdzi, że nie chce już spać. Ja zabieram małą do jej pokoiku i tam usypiam ją, schodzi mi się tam z godzinę. Gdy Darcy już śpi idę do kuchni zrobić sobie coś na obiad, ale czeka mnie mała niespodzianka w kuchni, jak wchodzę widzę El i Louisa.
- hej to wy już tu?? –pytam się zdziwiona, bo mieli wrócić jak będziemy wracać z wakacji.
- tak, przyjechaliśmy jednak wcześniej, bo tam w Londynie jest dla nas za ciasno – śmieje się Eleanor, przytulając do męża
- to się cieszę, że znów tu jesteście
- my tak samo – mówi z uśmiechem Louis – chcemy ci coś powiedzieć
- no słucham co  takiego?? – pytam
- Lucy… - słyszę głos Harrego i mam ochotę go udusić, bo przed chwilą uśpiłam Darcy i jestem ciekawa co chcą mi powiedzieć.
- co? – mówię do niego tylko, że o wiele ciszej, żeby zrozumiał o co mi chodzi.
- przepraszam - ucisza głos i słyszę jak idzie do kuchni – możesz iść się przebrać, w pokoju jest ubranie w które bym chciał, żebyś się ubrała
- nie będę się przebierać – mówię wkurzona – a zwłaszcza w to co ty chcesz i tak poza tym to mamy gości
- raczej niańki dla Darcy – uśmiecha się do mnie i dopiero teraz zauważam, że jest ubrany w garnitur -  i bardzo cię proszę idź się przebrać, El ci to naszykowała
- ale po co??
- chcę z tobą wyjść – patrzy na mnie tymi swoimi wielkimi oczami i nie mogę się w nich niczego doszukać, oprócz miłości
- no dobrze, ale wolałabym zostać dziś w domu, bo jestem zmęczona – mówię - a i powiecie mi wszystko jak tylko wrócimy z Harrym- mówię do wciąż uśmiechającej się pary, a potem idę do pokoju po bieliznę i idę do łazienki się szybko umyć. Po 15 minutach wychodzę z łazienki i kieruję się do pokoju, żeby ubrać wybrany przez El zestaw. Ubrana wyszłam do wszystkich.
-jestem już gotowa – powiedziałam do Harrego, który był do mnie odwrócony tyłem
- to się… - odkręcił się i zamilkł – wow wyglądasz olśniewająco
- dziękuję – uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego jak najmocniej, bo dawno nie słyszałam takich komplementów.
- co tak się wtuliłaś kochanie??
- nic tak propost – kłamię, żeby się nie tłumaczyć – i że cię tak bardzo kocham
- ja ciebie też – całuje mnie w czoło i wychodzimy, żeby wsiąść do auta.
Po pół godzinnej jeździe jesteśmy pod jakąś bardzo ekskluzywną restauracją z 5 gwiazdkami.
- Harry??- chcę się spytać po co my tu jesteśmy, ale nie chcę go urazić niczym
- tak kochanie – pyta
- nie już nic – uśmiecham się i wychodzimy z auta.
Gdy jesteśmy już przy drzwiach Harry puszcza moją dłoń i idzie porozmawiać z ochroniarzem. Jak podchodzę do nich to Harry się uśmiecha do niego i mówi dziękuje, a my wchodzimy. Dostajemy stolik dla dwojga na końcu sali gdzie prawie nikogo nie ma. Wieczór mija nam bardzo dobrze, śmiejemy się, planujemy i rozmawiamy o zwykłych błahostkach. Harry często wypytuje się o Darcy pomimo tego, że wie praktycznie wszystko. Oboje nie możemy przestać rozmawiać o naszej kruszynce, którą tak bardzo kochamy.
- nie mogę uwierzyć, że mam tak przecudną dziewczynę, która jest matką mojej kochanej i najpiękniejszej na świecie córki – mówi z uśmiechem na twarzy
- a ja nie mogę uwierzyć w to, że mam was oboje – łapię go za dłoń i delikatnie ściskam
- kocham cię Lucy jak nikogo na tym świecie – gdy Harry to mówi podchodzi do nas kelner i podaje nam deser, a po chwili Harry klęka przede mną z bukietem czerwonych róż w świetle świec i delikatnego światła z żarówek…

 CDN…

---------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieje, że wam się spodoba rozdział. Wiem, że są strasznie krótkie te całe rozdziały, ale postaram się żeby były dłuższe.
Pozdrawiam i całuję Nadia :* :* :* 

niedziela, 14 września 2014

Rozdział IV cz.II

 Rozdział IV



* miesiąc później *

Liama wypuścili ze szpitala jakiś tydzień temu, ponieważ jak się okazało w klubie pobił się z jednym kolesiem i upadł na ziemię, i  miał trochę większego krwiaka niż ja. Dlatego niczego nie pamiętał, niestety, ale Sophia nie wytrzymała tego wszystkiego i wyjechała. Na szczęście przy Liamie, cały czas czuwała nasza kochana Dani, jak do nas przyjechała i dowiedziała co się stało to płakała. Teraz Liamowi powoli zaczyna wracać pamięć, ale chyba każdy już wie, że całkowicie mu nie wróci. Simon Cowell przyleciał następnego dnia po tym jak Liam został zawieziony do szpitala. Postanowił przełożyć trasę o jakieś dwa miesiące, żeby mógł wystarczająco wypocząć i się wykurować. Chłopaki w miedzy czasie dawali wywiady do telewizji, gazet itd. Oczywiście Justi musiała wrócić do Londynu, bo jakieś 3 tygodnie temu zadzwonili od niej ze studiów, że musi zdać kilka egzaminów. Więc z dziewczyn miałam już tylko Dani (oczywiście jak nie bywała u Liama, czyli przez jakieś dwie godziny dziennie) no i Eleanor. Pezz po tygodniu musiała już wracać, bo Little Mix miało umówionych kilka wywiadów, których nie mogli już przełożyć, no i sesję zdjęciową. Ja musiałam w końcu wrócić do pracy, mała siedzi z El, która jest wniebowzięta całą tą sytuacją z małą. W pracy okazało się że muszę mieć jeszcze kilka sesji z Dominikiem co nie pasowało mi i Harremu. Harry odwozi mnie i po mnie przyjeżdża, jak wiedział, że mam mieć sesję z Dominikiem to był ze mną na niej. El w końcu pogadała z Lou i postanowili, że po trasie koncertowej, będą się starać o małego Tomlinsona. Każdy z nas zaczyna być coraz bardziej szczęśliwy, Niall ma jutro polecieć do Justi, bo oboje coraz bardziej za sobą tęsknią. Dani jak już wcześniej wspominałam cały czas przesiaduje z Liamem, który powoli odzyskuje pamięć. Pomimo tego, że Dani mu wyjaśniła, że nie są już razem od prawie roku i on chodzi z Sophie. Liam nie chce towarzystwa Sophie, tylko chce być cały czas z Dani. Nasza mała rodzina czyli moja, Harrego i Darcy jest szczęśliwa, mamy niedługo pojechać gdzieś we troje na wakacje. Harry trzy dni po przyjeździe oznajmił, że jesteśmy razem i mamy córeczkę, jego fani byli podzieleni na dwie części. Na tych którzy są szczęśliwi i akceptują naszą rodzinkę i na tych którzy uważają, że Darcy nie jest jego córką i nie chcą żeby Harry ze mną był. Dziś Harry nie mógł mnie odwieźć do pracy, bo El z Lou polecieli do Londynu na dwa dni, a Hazz ma się zająć małą, i zostać z nią w domu, bo się przeziębiła. Idąc na sesję podszedł do mnie Dominik
- możemy w końcu pogadać?? – spytał, patrząc na mnie tymi swoimi wielkimi brązowymi oczami.
- nie, czy możesz mnie w końcu zostawić w spokoju??
- nie, dopóki nie porozmawiamy – odparł stając mi w drzwiach
- ale ja nie mam o czym z tobą rozmawiać człowieku
- jak to nie masz?? – spytał  - chcę wiedzieć wszystko co się stało, że mieszkasz tu i  dlaczego zostałaś modelką??
- nie będę ci nic wyjaśniać – mówię już mocno rozłoszczona
- a właśnie, że będziesz – mówi
- nie i odsuń się, bo zaraz zacznę krzyczeć – gdy tylko to powiedziałam odsunął się przepuszczając mnie w drzwiach – dzięki
Pobiegłam szybko do windy i pojechałam na konkretny poziom budynku. Jak weszłam do pokoju w którym się ma odbywać sesja mówię do wszystkich „cześć” i idę do fotografa, porozmawiać z nim o dzisiejszej sesji. Gdy kończę rozmowę biegnę szybko do garderoby i się przebieram w konkretny strój do sesji, a potem idę do kosmetyczek żeby zrobiły mnie na bóstwo.
Po skończonej sesji śpieszę się do domu, bo wiem, że Harry jest pewnie już całkiem wypompowany po dniu spędzonym sam na sam z małą. Gdy dochodzę do samochodu znów raczy mnie swoim widokiem Dominik.
- czy możesz przestać za mną łazić jak jakiś pies?! – krzyczę
- no ogarnij się trochę i pójdź ze mną chociaż na kawę, a potem dam ci święty spokój –mówi uśmiechając się do mnie
- dobrze, ale nie dziś, bo musze już wracać do domu – mówię i otwieram drzwi od samochodu
- to może mnie zaprosisz do siebie?
- o nie, nie, nie, co to, to nie. – mowię, bo wiem, że Harry nie był by zadowolony faktem, że z nim rozmawiam. A co dopiero umówieniem się na kawię – nie ma mowy, Harry by mnie zabił, gdyby się dowiedział, że cię zaprosiłam do domu, a tak poza tym to on tam jest.
-aa.. chyba, że tak to sam od razu mówię, że jednak nie wpadnę do ciebie – odpowiada unosząc ręce do góry w geście poddania się – to co powiesz na to, żebyśmy jutro po sesji poszli na kawę??
- przepraszam, ale jutro nie pracuję – mówię
- ooo … to jeszcze lepiej – uśmiecha się – to o której się widzimy??
- źle chyba mnie zrozumiałeś – mówię – mam jutro wolne, ale spędzam ten czas w domu, bo mała jest przeziębiona
- aa to pech, to co ty na to, żebyśmy się zdzwonili?? –pyta, na co kiwam głową
- to do zobaczenia -mówię i wsiadam do auta i odjeżdżam do domu.
Po drodze zahaczam sklep, żeby kupić małe co nieco i  pampersy dla Darcy. Gdy jestem już w samochodzie dzwoni do mnie telefon, okazuje się że to Kami. Pyta się czy mogą do nas przyjechać na kilka dni, bo się za mną stęsknili. Kiedy jestem już pod domem, zabieram wszystkie zakupy i idę do domu. Tam jak się okazuje czeka mnie niespodzianka, Harry śpi na podłodze a mała bawi się w najlepsze włosami tatusia. Chyba tatuś się zmęczył, bo mała jak się okazuje nie chce z nim zbytnio zostawać.




---------------------------------------------------------------------------------

hej będę dodawać rozdziały jednak co dwa tygodnie, bo tak będzie mi łatwiej.
pozdrawiam i całuję Nadia :*