czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział II cz.II


Rozdział II



Obudziłam się wyspana, dziwne, zerknęłam na łóżeczko Darcy i jej nie było. Szybko zerwałam się ze swojego łóżka i wybiegłam z pokoiku. Wystraszyłam się i to bardzo, bałam się że coś się jej stało, ale okazało się, że bawi się z naszymi gośćmi.
- dzień dobry – powiedziałam uśmiechnięta
- o hej – powiedziała El – nie chciałam, żeby cię mała obudziła, więc przełożyłam ją do wózeczka i wzięłam ją tu do nas
- dzięki, ale nie musiałaś – uśmiechnęłam się do niej
- ja się jakoś nie mogłam powstrzymać, ona jest taka słodka – powiedziała uśmiechając się do Darcy
- Lucy!! – słyszałam krzyki z kuchni
- co?! – powiedziałam trochę poirytowana
- no choć no tu do kuchni! –krzyknął Harry
- no już idę
Weszłam do kuchni i to co ujrzałam to się przeraziłam
- co u się stało??
- chciałem zrobić naleśniki, a jak się okazało to mikser ci się spalił – uśmiechnął się krzywo
- wynoś się stąd!!! – krzyknęłam – umie gotować a robi gorszy bałagan niż Niall – pomyślałam sobie. Zaczęłam wszystko sprzątać i robić śniadanie. Jak już wszystko skończyłam, zaniosłam do salonu śniadanie.
-  smacznego – powiedziałam wszystkim i zaczęliśmy jeść – ale Harry ty sprzątasz po śniadaniu
- dobrze
- a Lucy może pójdziemy na spacer z małą jak zjemy śniadanie? – spytała El
- no jasne – uśmiechnęłam się do niej.

* godzinę później *
Jestem na spacerze z El i z małą, chodzimy  od 20 minut.
- Lucy, może to trochę dziwne pytać się ciebie o takie rzeczy – mówi trochę speszona
- pytaj o co tylko chcesz – mówię i się do niej lekko uśmiecham
- sama już nie wiem – mówi – teraz jak widzę ciebie z Darcy, to sama chce mieć takie maleństwo i szczerze to ci trochę teraz zazdroszczę tego wszystkiego
- El to porozmawiaj z Louisem i powiedz mu to wszystko
- ale on … - siada na ławkę przy której przechodzimy – on nie zmieni zdania, bo on nie chce mieć dzieci
- dlaczego? – pytam się
- bo jak na razie ważniejsza jest kariera – mówi ze łzami w oczach -  od niedawna jest w drużynie piłkarskiej i to jest już dla mnie za dużo, mam tego dość. Nie ma dla mnie czasu, rzadko wychodzimy, a wręcz w ogóle ze sobą nie wychodzimy.
- ale jak to?? – zdziwiła mnie tym co powiedziała – przecież on poza Tobą świata nie widział
- ta cała sława go zmieniła, w zwykłą karykaturę mojego Louisa – łzy ciekną po jej policzkach, co mnie doprowadza do podobnego stanu, nie wiem co mam jej powiedzieć. To co powiedziała, jest dla mnie nieprawdopodobne.
- może to się niedługo zmieni – mówię w końcu i ją przytulam – porozmawiaj z nim, może dziecko go zmieni
- nie wie, spróbuje, ale czy dziecko go zmieni to nie jestem tego pewna – uśmiecha się krzywo i wstaje – choć może wrócimy już z małą do domu
- dobrze – uśmiecham się do szatynki i wstaję.
 Idziemy bardzo wolno rozmawiając cały czas na ten temat. Gdy jesteśmy już pod domem widzę zbiegowisko paparazzi.
- El, wezmę małą i zakryje jej buzie, żeby nie widzieli jej twarzy a ty jak mogłabyś to weź wózek – biorę malutką szybko na ręce i tulę ją do siebie, na całe szczęście mała się nie obudziła jak brałam ją na ręce.
- czy to twoje dziecko Lucy??- pyta się mnie jeden z hien, a potem słyszę  niezliczoną liczbę pytań.
Na szczęście udało nam się szybko dostać do domu, więc było dobrze. Zaczęłam szukać chłopaków, jak się okazało nigdzie ich nie było, ale zostawili karteczkę na drzwiczkach lodówki, że wyszli na niespodziewany wywiad i nie wiedzą kiedy wrócą. Siedzimy z El i małą do późnego wieczoru, El w większości bawi się z Darcy, a ja sprzątam i robię obiad, a jeszcze później kolację. Po kolacji poszłam zmywać i zrobić buteleczkę mleka dla małej. Jak kończę wchodzi do kuchni El z mała na rękach i bierze ode mnie butelkę. Uśmiecham się cały czas jak widzę że moja przyjaciółka jest szczęśliwa, bo chyba tak mogę ją nazwać, prawda?? Gdy kończę zmywać, po obiedzie i kolacji idę zajrzeć do El i mojej malutkiej. Obie śpią na moim łóżku, nie mam serca budzić El więc tylko kładę Darcy do łóżeczka, a sama idę do pokoju Hazzy się położyć spać.


* oczami Eleanor *

Obudziłam się w pokoju Darcy i Lucy, było wcześnie, zerknęłam na zegarek 4:54a.m, usiadłam na łóżku i zaczęłam sobie przypominać dlaczego tu śpię, a nie w pokoju z Lou. Szybko wstałam widząc siebie we wczorajszych ciuchach i poszłam po ciuchy, a potem do łazienki. Zaczęłam rozmyślać, co zrobić lub jak porozmawiać z Louisem o dziecku. Po dobrej godzinie pod prysznicem wymyśliłam. Wyszłam z pod prysznica, ubrałam się i poszłam do pokoju, gdzie powinien spać Lou, ale go tam nie było. Zaciekawiona, wzięłam telefon i zadzwoniłam do Lou, nie odbierał, zadzwoniłam jeszcze raz i jeszcze raz, wyszło ogólnie 26 połączeń i żadnego nie odbierał. Wystraszyłam się, że coś się stało, ale za chwilę usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych i wyszła zobaczyć kto wchodzi do domu. wyjrzałam i zobaczyłam piątkę, a raczej czwórkę pijanych chłopaków.

------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziału, ale od jakiegoś czasu nie mam mnie w domu, bo jestem na wyjeździe, którego się w ogóle nie spodziewałam. Napisałam ten rozdział na telefonie i mam nadzieję, że nie wyszedł zły, ale niestety tylko tyle mogłam napisać, bo nie mam ogólnie internetu. Jutro już wracam, więc mam nadzieję dodać jeszcze rozdział lub dwa przed końcem wakacji.
Pozdrawiam i całuję Nadia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz