Rozdział XV
-
przepraszam, ale ja nie jestem Harry – znów ta chrypka
- och ,
przepraszam pomyliłam cię z moim … byłym – uśmiechnęłam się od chłopaka, co on
odwzajemnił uśmiech – macie podobną i to bardzo podobną chrypkę
- to nie
dobrze?? – spytał zdziwiony
- nie,
naprawdę nie – uśmiechnęłam się mimowolnie do chłopaka – a dokąd się wybierasz?
- do Polski
na lotnisko Chopina w Warszawie, chcę trochę zwiedzić to miasto i mam na to
tylko 3 dni - posmutniał trochę – i co ze mnie za chłopak i jakie ja mam
maniery zapomniałem się przedstawić. Jestem Marcel, a ty dokąd lecisz??
- miło mi
cię poznać Marcel a ja mam na imię Lucy i lecę tam gdzie ty, bo wracam do domu.
- wracasz
tam na zawsze czy tylko na jakiś czas?? –spytał
- sama nie
wiem … - przerwał mi głos dochodzący z głośników.
- pasażerowie
lotu Londyn Warszawa proszeni są do samolotu.
- o to my –
powiedział z uśmiechem chłopak – gdzie siedzisz??
- siedzę w
rzędzie 19 miejsce C, a ty??? –spytałam mam nadzieję że będziemy blisko siebie,
bo go polubiłam
- nie
uwierzysz rząd 19 miejsce D – uśmiechnął się
- to
wspaniale, będę miała towarzysza na cały lot jak się cieszę – uśmiechnęłam się
i go uścisnęłam
- ja tak
samo.
Poszliśmy do
samolotu tam zajęliśmy miejsca i czekaliśmy
na lot. Podczas lotu dużo mówiliśmy o poezji miłosnej, z czego się
dowiedziałam bardzo ją lubi, także się śmialiśmy. Czułam się przy nim jak przy
Harrym są bardzo do siebie podobni, ich głosy, oczy, a nawet to czego bym się
najmniej spodziewała jego uśmiech. Marcel jest bardzo podobny z wyglądu do
Harrego i także trochę z charakteru. Nie mogę tego bardzo wychwycić, bo nie
chce za dużo o sobie mówić, ale mi się strasznie podoba jego nieśmiałość. Zaproponowałam
Marcelowi, że oprowadzę go po Warszawie i nie tylko jeśli tylko zdążymy,
chłopak się zgodził. Naszą rozmowę przerwała stewardessa, mówiąca nam żebyśmy
zapieli pasy, bo lądujemy. Jak wychodzimy z samolotu wymieniamy się numerami i
się żegnamy na jakieś 3 godzinki, bo Marcel chce iść do hotelu się zalokować. Potem
mamy się zdzwonić żebym wiedziała gdzie po niego pojechać.
* Pół godziny później *
Dojeżdżałam
właśnie do domu, byłam strasznie podekscytowana tym, że wreszcie spotkam
przyjaciół i rodzinę. Cieszę się jak małe dziecko gdy widzi czekoladę. Dałam pieniądze
taksówkarzowi i wyszliśmy po moje walizki podał mi je i pobiegłam do domu. podbiegłam do windy i wjechałam na czwarte
piętro, otworzyłam drzwi i krzyknęłam.
- MAMO!!!
WRÓCIŁAM!! – nagle pojawiła się w progu
moja mama tak ją strasznie kocham. Podbiegłam do niej i ją ucałowałam.
- jak ja się
cieszę, że przyjechałaś, a gdzie masz Harrego myślałam, że z nim przyjedziesz –
jak to powiedziała zaczęłam płakać – córciu co się stało??
- mamo my z …
nie jesteśmy już razem – nie mogłam wypowiedzieć jego imienia sama nie wiem
dlaczego.
- a co się
stało?? – spytała prowadząc mnie do
salonu na sofę
* flashback *
- Harry możesz mi powiedzieć o co
chodzi?? – nie wiem czemu, ale bardzo chciałam wiedzieć czemu jest taki smutny –
cały czas ostatnio chodzisz taki struty
- Lucy zrozum na razie nie mogę
dopóki się z tobą nie polepszy albo nie usuną z ciebie tego krwiaka –
powiedział zdenerwowany
- Harry masz mi natychmiast
powiedzieć –powiedziałam lekko uniesionym głosem – bo to tak nie może wyglądać,
mam już tego serdecznie dość. Znikasz, nie przychodzisz do mnie przez kilka dni
i znów się pojawiasz tylko już nie taki sam. To nie tan sam Harry, który był po
moim wybudzeniu! Harry co się dzieję?!
- przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć
już i tak dużo ci powiedziałem –powiedział już nieco spokojniej
- okej nie ma sprawy jeśli nie chcesz
mi powiedzieć to się wynoś i więcej tu nie wracaj rozumiesz?! – krzyknęłam na
niego i zemdlałam
* powrót *
- tak więc
tylko dlatego zerwaliście??? – spytała moja mama
- nie mamo
to nie wszystko – powiedziałam – po tym ja się wybudziłam po operacji
przypomniałam sobie wszystko, pamiętałam wszystko nawet to dlaczego wybiegłam. Harry
do mnie przyszedł jak się tylko wybudziłam i zaczęliśmy dość niemiłą rozmowę …
* Flashback *
- przepraszam to przeze mnie miałaś
tą operacje – powiedział na wejściu
- jak mogłeś? –spytałam spokojnym
głosem
- naprawdę nie chciałem na ciebie
krzyknąć, ani cię zdenerwować – powiedział ze smutkiem w oczach
- ja mogłeś mnie zdradzić ty gnoju!! –krzyknęłam,
a on stanął w bezruchu i nic nie mówił – jak mogłeś mnie zdradzić z tą … tą
chudą szkapą jak mogłeś Harry?! Jak mogłeś?! A ja głupia wierzyłam w każde
twoje głupie słowo w to że mnie kochasz. Jaka ja byłam głupia
- ja … ja … nie wiem - zacinał się
mówiąc to – ale wszystkie moje „kocham cię„ były prawdziwe nawet te, które
teraz mówię – mówił z powagą, ale było słychać nutkę rozpaczy – ja cię naprawdę
kocham
- Harry, więc jeśli mnie kochasz to
wyjdź i już więcej tu nie wracaj, bo nie
chcę cię więcej widzieć! – krzyknęłam
- a co z nami?? – spytał
- jak to co z nami?? – spytałam ironicznie
– nas nie ma i raczej już nigdy nie będzie, więc proszę cię wyjdź i mi się nie pokazuj na oczy
* powrót *
- Podszedł do
mnie pocałował mnie w czoło, powiedział kocham i wyszedł, tak po prostu wyszedł,
zamiast o nas walczyć. On po prostu się poddał i wyszedł – mówiąc pod koniec zaczęłam
bardziej płakać – tyle, że ona mimo to, że błagałam, żeby nie przychodził on
przychodził, ale tylko gdy spałam i jeżeli był w Londynie. Jak był to przynosił
mi śniadania i kolację, a obiady dawał komuś, żeby mi je dawał i zawsze były
karteczki z przeprosinami nic więcej.
- kochanie
tak mi przykro jak byłam tam u ciebie w szpitalu mówił mi, że jesteście razem i
że cię tak bardzo kocha, ale właśnie to mnie dziwiło widziałam jak zanosił ci
te śniadania i kolację, ale tylko w tedy gdy ty spałaś – mówiła do mnie
pocierając ręką moje ramię – a mam do ciebie pytanie córciu
- tak
słucham – odpowiedziałam mamie wycierając łzy
- a ty go
jeszcze kochasz??- zdziwiło mnie to pytanie
- tak mamo,
kocham go i to jest w tym wszystkim najgorsze – powiedziałam mamie i zerknęłam
na zegarek – o rany to jest już tak późno??
- dopiero
jesteś tu półtorej godziny i już uważasz, że jest już tak późno? – zaśmiała się
- nie to
miałam na myśli umówiłam się z chłopakiem poznanym w samolocie –uśmiechnęłam się
widząc we wspomnieniach chłopaka w okularach
- uu… a kto
to i dlaczego się umówiłaś z chłopakiem którego ledwo zansz?? – spytała się
moja mama
- ma na imię
Marcel jest strasznie podobny do Harrego dziwi mnie to uderzające podobieństwo –znów
mimowolnie się uśmiechnęłam – strasznie go polubiłam, a poza tym on tu nikogo
nie zna oprócz mnie, przyjechał zwiedzić Warszawę i obiecałam mu je pokazać.
- a i bym
zapomniała dzwonił dziś Dominik – powiedziała moja rodzicielką idąc do kuchni
- a co
chciał?? –spytałam zerkając w swoje odbicie
- pytał się
kiedy przyjeżdżasz do polski – powiedziała
- zadzwonię
do niego jak wrócę – powiedziałam i wzięłam swoje walizki – idę do pokoju
- dobrze – krzyknęła
wychylając się z kuchni
Poszłam do
pokoju się przygotować na wyjście na miasto z Marcelem. Chcę mu pokazać też
trochę Warszawy nocą, ona w tedy jest piękna potrafi zadziwić człowieka. Kiedy jestem
już gotowa i biorę telefon do ręki dzwoni do mnie Marcel
* rozmowa telefoniczna
*
- hej –
powiedziałam
- hej i co dalej chcesz mnie oprowadzać?? – spytał
- tak, to
gdzie mam po ciebie przyjechać?? – spytałam
- jestem w
hotelu nowotel na ulicy 1 sierpnia wiesz może gdzie to jest?? – spytał
- no jasne strasznie
mi się on podobał w dzieciństwie – powiedziałam – a tak ogólnie to mieszkam
niedaleko ze dwie przecznice będzie, więc za ile po ciebie pojechać??
- to może bądź
za pół godziny pod hotelem ok.?
- okej nie
ma sprawy do zobaczenia
- pa Lucy –
powiedział i się rozłączył
* koniec rozmowy*
Zerknęłam na
wyświetlacz telefonu dwa nieodebrane połączenia od Hazzy, sześć od Nialla i
dwie od Liama. Jako pierwszego wybrałam Nialla. Rozmawiałam z nim, ale oboje
się dużo dowiedzieliśmy np. on ode mnie że poznałam Marcela, ale nie mówiłam mu
o podobieństwie do Harrego. Ja od niego się dowiedziałam, że Harry zniknął i
nie wiedzą gdzie jest i nie odbiera od nich telefonów, dlatego tez dzwonił do
mnie Liam. Więc postanowiłam zadzwonić do Harrego powiedzieć mu żeby zadzwonił
do chłopaków i powiedział gdzie jest, bo się o niego martwią. Nasza rozmowa trwała
o wiele krócej niż moja z Niallem, oczywiście ja zaczęłam na niego krzyczeć i
wyszło na to że znów się pożarliśmy.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani mam ostatnio o wiele większy przypływ weny i więcej czasu, więc dzięki temu możliwe, że niedługo skończę pisać. Może i źle, że bohaterowie nie są już razem, ale dzięki temu wreszcie dochodzimy do końca. Ale powiem wam, że będziecie zaskoczeni końcem tak samo jak ja.
Kocham was mimo, że jest was niewiele i, że tego nie komentujecie.
Pozdrawiam was i całuję Nadia :* :* :* :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz