Rozdział XIII cz. I
Na samym początku chciałabym złozyć wam życzenia świąteczne, bo nie wiem zy dam radeje złożyć w Wigilię lub w Boże Narodzenie. Więc ...
Dziś śle Wam życzenia,
by fajniej w duszy było,
Aby Wam się dłużej żyło,
Aby szczęścia i radości,
Pomyślności i miłości,
Z życia nigdy nie ubyło,
Aby Wam się lepiej żyło.
W życiu bez smutku i cierpienia,
Oto moje są życzenia.
Nadia :* :* :*
Bardzo Was wszyskich mocno koffam :*:*
Czekałem aż coś mi powiedzą na jej temat, ale nikt nic nie
chciał mi powiedzieć. Siedziałem i myślałem, myślałem nad tym jak mogłem o nią
nie walczyć, przecież ona jest taka niewinna i krucha. To przeze mnie wpadła
pod samochód, to przeze mnie jest w szpitalu. Za bardzo ją kocham by ją
stracić, ale muszę też trzymać się umowy którą zawarłem z Modest. Będę musiał
się pokazywać z Taylor, tak długo jak będzie trzeba. Nagle otworzyły się drzwi
od sali Lucy i wyszedł z nich lekarz.
- czy pan jest kimś z rodziny?? – spytał się mnie
- tak jestem jej narzeczonym – odpowiedziałem podchodząc do
mężczyzny, wiem że nie ładnie kłamać, ale chciałem wiedzieć najwięcej, bo z
tego wszystkiego zapomniałem zadzwonić do Piotrka.
- więc mam dobrą i złą wiadomość … - powiedział poważnym
głosem – ale najpierw zapraszam pana do mojego gabinetu
- dobrze – powiedziałem i poszedłem za lekarzem
- więc którą chce pan usłyszeć najsampierw?? – spytał
- może tą złą – powiedziałem
- niestety pani Milewska ma krwiaka w mózgu, a dobra jest
taka że krwiak jest mały i powinien się wchłonąć dość szybko – powiedział bez
żadnych uczuć
- a czy ten krwiak to coś poważnego?? Czy nie można go usunąć
operacyjnie??
- niestety ale tak jest najcięższym następstwem urazu głowy,
przykro mi, ale ten krwiak nie zalicza się do wycięcia – powiedział patrząc mi
prosto w oczy w których mogłem zobaczyć współczucie – pani Milewska niestety
nie ma dużego krwiaka tylko małego, bo ma on zaledwie ok. 1 cm. Więc nie jest
potrzebna operacja, bo sam się zacznie wchłaniać.
- czyli ma chodzić z krwiakiem?? – spytałem lekko
podirytowany
- niestety, ale tak – powiedział – przepraszam, ale muszę iść
do swoich pacjentów.
Po tych słowach wstałem i wyszedłem z zawrotną prędkością,
ale za chwile znów poszedłem do lekarza.
- przepraszam, a czy mogę do niej teraz pójść? – spytałem
- tak, ale nie porozmawia pan z nią, bo jest w śpiączce
farmakologicznej. – powiedział powoli kierując się w stronę drzwi
- dobrze, a długo w niej będzie? – zadałem kolejne pytanie
- jeszcze nie wiemy, sami się zastanawiamy kiedy ją wybudzić,
ale będziemy się starać przetrzymać ją w niej jakiś tydzień. – powiedział i
wyszedł z gabinetu a ja za nim.
- dziękuję – powiedziałem i poszedłem w stronę pokoju w
którym leży Justi, żeby powiedzieć Niallowi.
Jak doszedłem do drzwi prowadzących do pokoju Justi usłyszałem
głośne śmiechy. Śmieli się w najlepsze, a ja stałem tam i myślałem co będzie
dalej. Zastanawiałem się czy my z Lucy będziemy kiedyś tacy szczęśliwi. W końcu
postanowiłem wejść i poprosić Nialla żeby porozmawiał ze mną osobności.
- Niall możemy pogadać?? – spytałem
- tak jasne, ale co ty tu robisz? A z resztą nie ważne mów co
chcesz – powiedział trochę nie zadowolony, bo chyba w czymś im przerwałem.
- a możemy porozmawiać we dwóch?? – spytałem
- wiesz … - spojrzałem na niego błagalnym wzrokiem – no dobra
ok. choć
Wyszliśmy z sali i łzy stanęły mi w oczach.
- Harry co się stało – spytał z niepokojem Niall
- Lucy … Lucy …- nie
mogłem nic powiedzieć, jedna łza poleciała po moim policzku
- co Lucy?? – spytał – coś jej się stało?? – kolejne pytanie
padło z jego ust, ale ja nic nie powiedziałem tylko kiwnąłem głową na tak, bo
nie byłem wstanie nic więcej zrobić. – co jej się stało?? – nic nie
odpowiedziałem – do jasnej cholery powiesz mi w końcu co się stało czy będziesz
tak stał???
- Lucy … ona … - mówiłem z przerwami – ona … ma … krwiaka – w
tedy już nie wytrzymałem i dałem upust emocją łzy leciały mi po policzkach i z
tej całej bezradności usiadłem na krześle i zakryłem twarz rękoma żeby nie było
widać moich łez. Niall do mnie podszedł i poklepał mnie po plecach na
pocieszenie, ale to nic nie dało
- Harry, a co powiedział lekarz? – spytał zatroskany
- powiedział, że nie zrobią operacji ani nic w tym stylu, bo
krwiak jest za mały na takie operacje – powiedziałem zawiedzionym głosem –
lekarz powiedział jeszcze że trzeba czekać aż sam się wchłonie
- czyli nie jest tak
źle, powinieneś się cieszyć, że z nią wszystko w porządku. – powiedział
- nie jestem szczęśliwy, bo to przeze mnie ma tego krwiaka –
powiedziałem wstając
- jak to??
- bo jak ona wybiegła ze szpitala wpadła prosto pod samochód
– powiedziałem nadal płacząc jak małe dziecko
- Harry, wszystko będzie dobrze wszystko się jakoś ułoży –
powiedział mi, skąd on mógł wiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
- niby skąd ty to
możesz wiedzieć?? - spytałem
- bo też mało co nie straciłem kogoś bardzo ważnego i sądze,
że wam też się ułoży i Lucy wydobrzeje – powiedział i podszedł do mnie – a
teraz idź i porozmawiaj z nią
- nie mogę, bo jest w śpiączce, ale mam do ciebie prośbę
mógłbyś posiedzieć z nią do póki nie wrócę musze pojechać i coś ważnego
załatwić. A i nie mów nic na razie Justi
nie chce jej martwić i tak dużo już
przeszła.
- dobrze na razie nic jej nie powiem – odparł – zaraz wrócę
tylko powiem Justi, że idę na miasto coś przegryźć
- spoko nie ma sprawy – nie czekałem długo, bo po chwili
wyszedł zadowolony blondyn – choć zaprowadzę cię do niej, tylko proszę dzwoń
jak tylko będzie się coś działo z nią.
- nie ma sprawy po to się ma przyjaciół i przepraszam może
nie powinienem o tym rozmawiać z tobą w szpitalu – powiedział ze spuszczoną
głową.
- było minęło – jak to powiedziałem doszliśmy do pokoju w
którym była Lucy – to ja już będę uciekać tylko na chwilkę do niej wejdę poczekasz
tu chwilę??
- tak nie ma sprawy
Poszedłem do niej, leżałam na łóżku taka drobna, krucha i
niewinna. Podeszłem do niej i pocałowałem ją w czoło policzek i ręce. Usiadłem
na chwilę i złapałem jej drobniutką rączek.
- kocham ciebie mocno Lucy i jadę o nas zawalczyć, bo nie dam
rady bez ciebie żyć jesteś dla mnie wszystkim – jak to powiedziałem coś a
raczej ktoś ścisnął mi lekko moją rękę i usłyszałem jak maszyny podłączone do
mojego całego świata zaczęły głośno piszczeć. Zaraz wpadli lekarze i mnie
wprosili.
- co się stało?? - usłyszałem za sobą głos Nialla
- nie wiem … ja … ja tylko
powiedziałem że ją kochał potem poczułem uściśnięcie w dłoń i za chwilę
maszyny zaczęły piszczeć – znów usiadłem i zakryłem twarz w dłoniach.
-----------------------------------------------------------------------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz