Rozdział XII
*oczami Nialla*
Jak tylko przyjechaliśmy pobiegłem z zakupami do Justi,
weszłam i zastałem ją leżącą w łóżku. Podeszłem do niej i lekko ją
szturchnąłem, ale nie odpowiadała, więc przekręciłem ją w swoją stronę i
zobaczyłem zakrwawione łóżko i ją całą w niej. Miała podcięte nadgarstki
- Luc !! dzwoń po pogotowie!! – krzyknąłem szybko
- co się stało – powiedziała wbiegając do pokoju Justi – o
mój boże!!
-dzwoń po to cholerne pogotowie!! – krzyknąłem na nią
- okej już dzwonię – powiedziała i wyszła z pokoju, a ja
zacząłem tamować rany.
Pogotowie przyjechało po jakiś 15 minutach od wezwania i jak
ją zabierali powiedzieli, że dobrze że zadzwoniliśmy tak szybko, bo minuta
później i by nie żyła. Czyli nie mógł bym jej powiedzieć że ją kocham i że to
nie ja zostawiłem jej ten głupi list. Jak tylko zabrali ją do karetki pobiegłem
do swojego pokoju po kluczyki do samochodu i pobiegłem do niego, ale po drodze
zatrzymała mnie Luc.
- zadzwoń jak tylko coś będziesz wiedział, bo ja teraz nie
dam rady pojechać – zaczęła się
tłumaczyć
- rozumiem cię -
uśmiechnąłem się do niej i zacząłem się kierować w stronę drzwi
- przyjadę tak szybko jak tylko będę mogła – krzyknęła jak ja
już wychodziłem na podwórko.
Szybko wsiadłem do mojego czarnego Range Rover i pojechałem najszybciej jak tylko potrafiłem.
Do szpitala dotarłem w niecałe 10 minut, jak wysiadłem pobiegłem do recepcji.
- dzień dobry, gdzie mogę znaleźć Justynę … została niedawno przywieziona.
– powiedziałem kobiecie która siedziała na recepcji.
-dzień dobry, pan jest kimś z rodziny? – spytała
- tak – skłamałem, wiem że źle zrobiłem, ale bałem się że nic
mi nie powiedzą.
- więc pani Justyna jest na operacji – powiedziała opanowanym
głosem jak by nic się nie stało – jeśli pan chce poczekać aż się ona skończy to
proszę iść pod salę 385
- dziękuję i dowidzenia – powiedziałem i pobiegłem pod tą
salę.
Jak tam dobiegłem usiadłem sobie na ławce i czekałem. Gdy tak
czekałem, aż jakiś lekaż wyjdzie i coś mi powie na jej temat. Przyszli tu
chłopcy z Lucy (choć nie wiem co oni tu robili bo przecież mieli być u
dziewczyn), która cały czas płakał, Hazza cały czas ją pocieszał że wszystko
będzie dobrze, ale on tego nie wiedział na 100%. Po jakiś 3 może 4 godzinach
czekania wyszedł do nas lekarz i powiedział, że jej stan jest stabilny i
będziemy mogli się z nią zobaczyć za jakieś pół godziny. Czekaliśmy i
czekaliśmy w końcu wyszedł do nas lekarz.
- teraz można wejść na chwilę do pacjentki ale nie na długo i
nie wszyscy. – powiedział lekarz i odszedł
- Niall mogę wejść do niej pierwsza?? – spytała się Lucy
- możesz przecież ona bardziej potrzebuję ciebie niż mnie –
powiedziałem to nie patrząc nikomu w twarz
- Niall nie mów tak ona cię kocha i nikogo bardzie j nie
potrzebuje, niż ciebie ja jestem na drugim miejscu – mówiła głaszcząc mnie po
plecach
- a skąd ty to możesz wiedzieć że ona akurat mnie potrzebuje
Hem…?? – spytałem ze złością
- hej stary wyluzuj, nie wyżywaj się na Lucy – krzyknął na
mnie Harry – ona chce cię pocieszyć, a ty zaczynasz na nią podnosić głos
- okej sory – powiedziałem odchodząc od reszty żeby się
uspokoić i w tym samym czasie Lucy weszła do pokoju w którym była Justi. Znowu
musiałem czekać, minęło już 10 minut od kiedy do niej weszła i nadal tam
siedzi. Nagle drzwi się otworzyły i wyszła Lucy ze smutną miną – Luc mogę do
niej wejść??
- tak, chciała by z tobą porozmawiać – powiedziała do mnie z
bladym uśmiechem.
Wszedłem do pokoju Justi, nie patrzyła w moją stronę tylko w okno
i po jej policzku spływały łzy. Nie mogłem na to patrzeć podeszłem do niej i
starłem kciukiem jej łzy. Ale ona zaraz zdjęła moją rękę ze swojego policzka.
- Niall nie proszę – powiedziała błagalnym głosem
- ale o co ci chodzi?? –spytałem najspokojniej
- ja nie mogę muszę wracać do domu, moja mama ona ma raka –
zaczęła płakać coraz bardziej
- proszę nie wracaj jeszcze, ale jeżeli musisz wróci tu do
mnie ja cię kocham, ten list to nie ja go napisałem przysięgam – mówiłem do
niej ze łzami w oczach – przysięgnij że wrócisz
- Niall ja … wiem że to … nie ty Lu … cy mi powiedziała, al…
e niczego nie … mogę ci obiecać… –
powiedziała łkając – ale mogę … ci powiedzieć … że cię też kocham – mówiąc to
uśmiechnęła się przez łzy.
- będziesz na weselu?? – spytałem się z nadzeją
- tak obiecałam, że będę druhną, a ja dotrzymuję słowa –
uśmiechnęła się, a ja do niej też
- mam dla ciebie prezent czeka na ciebie w domu – pocałowałem
ją w czoło – zaraz wróce dobrze?
- dobrze – uśmiechnęła się i znów zaczeła patrzeć w okno
- może coś chcesz??
- nie dziękuję – powiedziała odkręcając się w moją stronę
Wyszedłem z pokoju i podeszłem do przyjaciół.
- możecie wrócić już do domu – powiedziałem lekko się do nich
uśmiechając – musicie się wyspać, bo musicie pomuc w weselu
- Niall ja z tobą zostanę – powiedziała Lucy
- proszę jedz z Harrym do domu chyba wy też musicie sobie co
nieci wyjaśnić, albo ktoś musi powiedzieć pewnej osobie prawdę – mówiąc
ostatnie słowa zerknąłem na Harrego. Źle robi nie mówiąc Lucy wszystkiego, bo
ona go przecież kocha.
- może i masz rację że powinna wrócić do domu, żeby się
wyspać, ale jutro was odwiedzę – powiedziała uśmiechając się do mnie – pa
Niall
- pa Lucy – uśmiechnąłem się do niej i miałem zamiar już
wrócić do pokoju w którym leży Justi.
- Niall musimy pogadać teraz – powiedział do mnie – zaraz do
was przyjdę idź z chłopakami Luc – powiedział do dziewczyny
- mhmm – powiedziała i pobiegła do chłopaków
- o czym chcesz pogadać??- spytałem
- po co się wtrącasz w nieswoje sprawy mhmm?? – spytał się
mnie Harry
- ale o co ci chodzi najpierw sam o nią walczyłeś, a teraz
chcesz ją okłamywać albo ją znów zostawić?? –spytałem – to po co w ogóle się
starałeś żeby znów ją mieć ??
- ja … - cisza
- no co ty ?? – spytałem
- przecież wiesz że to nie ja tego chce tylko góra mi mówi co
mam robić – powiedział
- mi kazali zerwać z Justi i co jesteśmy razem bo z nią nie
zerwałem. –powiedziałem lekko podniesionym głosem – a tak w ogóle to po co się
przespałeś z Taylor?? Bo gdybyś kochał Luc to przecież byś tego nie zrobił. –
powiedziałem
- to było tylko raz i więcej się nie powtórzy – powiedział,
nagle pojawiła się Lucy.
- jak mogłeś, mówiłeś że mnie kochasz – zaczęła go okładać
pięściami i nagle opadła na ziemię – jak mogłeś – załkała
- Luc ja nie chciałem i nigdy nie kłamałem co do uczuć do
ciebie – zaczął się tłumaczyć
- nie Harry to już koniec – podniosła się i pobiegła
- ale ja cię kochał Luc !! – krzyknął za nią – jak mogłeś mi
to zrobić! – tym razem zaczął wrzeszczeć na mnie
- to nie moja wina, tylko twoja Harry!! – krzyknąłem na niego,
miałem go dość
- przepraszam – powiedział chowając głowę
- to nie mnie powinieneś teraz przepraszać tylko Lucy –
powiedziałem oburzony i poszedłem do pokoju w którym przebywa Justi.
*oczami Lucy*
„Jak ja mogłam mu wierzyć, że on mnie kocha, że mnie potrzebuję.
Ja go tak bardzo kochałam i kocham, a on mi coś takiego zrobić. A tyle mi
obiecywał, że nic już nie stanie nam na drodze, ale musiała się pojawić właśnie
ona.” Biegła zapłakana przez szpital i w
końcu jak wybiegłam z niego usłyszałam:
„Pisk opon”
„Światła”
„Ból”
„Ciemność”
„I ukojenie w bólu”
*oczami Harrego*
Po słowach Nialla zacząłem biec za miłości mojego życia żeby
jej wytłumaczyć wszystko. Gdy przed szpitalem usłyszałem
„krzyk” – który z pewnością należał do Lucy, więc
przyśpieszyłem.
Jak wybiegłem zobaczyłem ją leżącą pod samochodem, podbiegłem
do niej zapłakany.
- Lucy!! Proszę!! Nie zostawiaj mnie!! Obudź się!! Spójrz na
mnie!!! – zacząłem krzyczeć do nieprzytomnej dziewczyny- przecież wiesz, że cię kocham. Przepraszam za
to, że o nas nie zawalczyłem, przepraszam – mówiłem już ciszej, ale po moich
policzkach znów zaczęły lecieć łzy jak w tedy kiedy musiałem od niej odejść.
Przez ten czas jaki siedziałem z Lucy przyszli lekarze,
odciągali mnie od niej ale ja w ciąż do niej podchodziłem i mówiłem że to
wszystko moja wina. W końcu wziąłem się w garść i zadzwoniłem do jej mamy. Kiedy
ja do niej dzwoniłem oni reanimowali Lucy i miałem wielką nadzieję, że ją
uratują. W końcu zabrali ją do środka do szpitala, a tam kazali czekać.
-----------------------------------------------------------------------------------
trochę krótki, ale staram się nadrobić, moją dość częstą nieobecność, nigdy nie chciałam aż tak go zaniedbać. postaram się nadrobić to wszystko.pozdrawiam i całuję wasza Nadia :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz