środa, 26 marca 2014

Rozdział XX

* Rozdział XX *

Jak wstałam rano, Harrego już nie było, wiedziałam że będzie musiał wyjechać wcześnie, ale nie sądziłam, że aż tak. Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki, jak wyszłam poszłam do garderoby żeby się ubrać, wybrałam ten zestaw i poszłam do kuchni. W kuchni zastałam Harrego, który na szczęście mnie nie zauważył. Podeszłam do chłopaka i się do niego przytuliłam
- cześć kotek – powiedział odkręcając się do mnie – jak tam się spało?
- cześć – uśmiechnęłam się –  a wiesz bardzo dobrze, bo miałam przy sobie cały mój świat, a tobie jak się spało?
- mi tak samo bardzo dobrze – uśmiechnął się i zaczął kończyć śniadanie – smacznego
- dziękuję i nawzajem – podziękowałam za śniadanie. Jak zjedliśmy Harry poszedł się ubrać i zabrać jakieś rzeczy bo wyjeżdża do Taylor. Jak zszedł na dół, podszedł do mnie dal mi buziaka na pożegnanie i poszedł. Jak wyszedł poszłam do sypialni i zaczęłam płakać, wiem że to nic nie da, ale po prostu tego potrzebowałam. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon, przetarłam oczy i wzięłam telefon żeby go odebrać.
* rozmowa telefoniczna *

- halo – powiedziałam jak tylko odebrałam telefon
- dzień dobry –powiedział głos w słuchawce – czy mam przyjemność rozmawiać z Łucją Milewską?
- a z kim rozmawiam – spytałam, wolałam się upewnić, bo Harry mnie o to prosił
- jestem Paul Higgins manager chłopaków z one Direction – powiedział – czy pani to Łucja Milewska?
- przykro mi niestety Łucja wyjechała na pewien czas i przypadkowo zostawiła telefon –powiedziałam, sama nie wiem dlaczego ale jakoś nie chciałam z nim rozmawiać – a coś jej przekazać??
- tylko że jak wróci to żeby niezwłocznie do mnie zadzwoniła – odparł
- dobrze przekażę, a można wiedzieć w jakiej sprawie pan do niej dzwoni?? – spytałam
- niestety to rozmowa poufna – dziwne
- aha dobrze więc do widzenia – powiedziałam i  nie czekając na odpowiedz rozłączyłam się.
* koniec rozmowy telefonicznej *

Nie rozumiem po co menager chłopaków mógł coś ode mnie chcieć, przecież ja jestem nikim. Będę musiała pogadać o tym z Harrym, może on coś wie. Więc wybrałam numer i zadzwoniłam
* rozmowa telefoniczna*
- cześć słonko co już się stęskniłaś – zaśmiał się
- też – uśmiechnęłam się mimowolnie – ale mam sprawę, wiesz może po co do mnie dzwonił twój menager??
- dzwonił?? Nie, nie wiem. – powiedział zdziwiony – a skąd wiesz że to on skoro nie odebrałaś?
- odebrałam tylko najpierw się spytałam z kim rozmawiam i on się przedstawił a ja powiedziałam że to nie ja i powiedziałam że wyjechałam i zostawiłam przypadkiem telefon
- aha, dobrze skarbie nie martw się, zadzwoń do niego jutro lub po jutro i się dopytaj co chciał, ale jako ty okay??
- dobrze, a co teraz robisz??
- czekam na odprawę i będę niedługo leciał, a ty???
- ja … ja zaraz będę robiła jakiś ciasto lub ciastka, albo pójdę na miasto
- dobrze trzymaj się słonko, pa kocham cie
- ja ciebie też kocham pa – rozłączyłam się
* koniec rozmowy telefonicznej*

Postanowiłam spakować trochę ciuchów i pojechać do Kami, jakoś nie chciało mi się siedzieć samej tu w domu. zadzwoniłam po taksówkę i czekałam, aż przyjedzie. Po jakiś 10 minutach przyjechała, ubrałam się ciepło i wyszłam z domu do taksówki, jak tylko weszłam do środka podałam kierowcy adres i pojechaliśmy. Po drodze wstąpiliśmy do Starbucksa na chwilkę, bo chciałam sobie kupić tam kawę. Jak tylko dojechaliśmy podałam kierowcy należność, podziękowałam i poszłam do Piotrka i Kami. Podeszłam do drzwi i zapukałam, chwilę potem w drzwiach stanęła Kamila.
- hej jak miło cię widzieć – przywitała mnie radośnie
- cześć, mogę się tu zatrzymać, jakoś nie chcę siedzieć sama w domu chłopaków – spytałam
- no jasne, jak się cieszę, będę miała się do kogo odezwać w ciągu dnia – uśmiechnęła się i poszłyśmy do salonu – no a jak tam z Harrym??
- a no wiesz poleciał do  Taylor, musi tam zostać chyba do końca stycznia, w miedzy czasie polecą do niego chłopaki i on poleci z Taylor na wyspy dziewicze – powiedziałam
- czyli on nadal z nią jest?? Przecież z tego co wiem to jest z tobą – była zdziwiona tym co powiedziała
- tak jest z nią bo musi, on nie ma wyjścia – powiedziałam spuszczając głowę, bo czułam zbierające się łzy
- yhm… a jak tam minęły wam święta, słyszałam że spędziliście je razem no do pewnego momentu
- tak było cudownie, trochę dziwnie, ale cudownie, lepszych świąt nie mogłam mieć – uśmiechnęłam się na wspomnienie świąt w Polsce i jak poznałam Roba i Ann. – a jak tam ty się trzymasz??
- a wiesz na razie jest dobrze, nie mam nudność i nic w tym stylu choć jestem w 3 miesiącu ciąży. – uśmiechnęła się i pomasowała swój brzuch.
- to chyba dobrze – uśmiechnęłam się do niej – chciałabym być tak szczęśliwa
- Luc masz jeszcze czas na bycie szczęśliwą – odparła – a poza tym masz Harrego
- tak wiem, ale się boję – posmutniałam – dzwonił do mnie menager chłopaków
- co chciał??- spytała
- nie wiem – odparłam, nie chciałam żeby wiedziała, że skłamałam jemu
- yhm i co z tym zrobisz??
- będę musiała do niego zadzwonić i z nim porozmawiać – powiedziałam – Harry mi kazał z nim porozmawiać jak najszybciej
- ja bym się nad tym zastanawiała, ale zadzwoń i się dowiedz o co chodzi
- ok. zadzwonię po jutrze – uśmiechnęłam się do niej
Rozmawiałyśmy o tych sprawach dopóki nie przyjechał Piotrek, potem porozmawiałam z bratem na temat jego wyjazdu i jak się okazało musi wyjechać wcześniej i na dłużej.

* 3 tygodnie później *

Sylwester minął mi dość miło, spędziłam go z chłopakami ( bez Harrego bo był z Taylor ) i z Kami. Oczywiście Kami od razu poszła spać po fajerwerkach, bo źle się czuła. Tak jak przez resztę czasu. Piotrek wyjechał dzień przed sylwestrem i wrócić ma dopiero za 2 tygodnie w tedy Kami będzie w połowie 4 miesiąca i mają iść zobaczyć jakiej płci będzie ich dziecko.  Z Harym rozmawiałam bardzo rzadko, bo miał mało czasu jak był w Stanach. Był tu na dwa dni, pod pretekstem, że musi do swojej mamy, ponieważ się rozchorowała. Ich menager się na to zgodził, żeby tu wrócił. Spędziliśmy ten czas mniej więcej jak dzień po świętach, tylko że w dzień siedzieliśmy u Kami. Od jakiegoś tygodnia nie najlepiej się czułam, nawet kilka razy wymiotowałam. Dziś miałam iść do lekarza, ale Kami poczuła się gorzej niż wcześniej i nie chciałam jej zostawić, więc chciałam przełożyć wizytę na następny dzień, ale mogłam się umówić na za tydzień. Siedziałam w tymczasowo swoim pokoju, myślałam o wszystkim co wydarzyło się ostatnio. Niestety moje rozmyślanie przerwał dźwięk telefonu.

* rozmowa telefoniczna*

- halo –powiedziałam
- dzień dobry – powiedział męski głos – czy mam przyjemność rozmawiać z Panią Łucją Milewską?? – spytał to był menager chłopaków poznałam po głosie
- tak właśnie miałam do Pana dzwonić – odparłam
- czy możemy się spotkać?? – spytał
- tak, a w jakiej sprawię, bo zbytnio nie mogę wychodzić – powiedziałam
- a dlaczego nie może pani wychodzić z domu?? – spytał, jak na menagera chłopaków był strasznie dociekliwy moim zdaniem
- pomagam bratowej, bo jest w ciąży dopóki brat nie wróci – odpowiedziałam – a kiedy by się pan chciał spotkać to może dam radę się wymknąć
- to może, za tydzień w środę?
- nie niestety, w tedy nie dam rady – odpowiedziałam – to może w piątek za tydzień, bo w tedy będzie już Louis i będę miała z kim zostawić bratową
- no dobrze niech będzie, ale chłopcy nie mogą się o tym spotkaniu dowiedzieć, a zwłaszcza Harry
- ale czemu?? – spytałam zdziwiona
- dowie się pani za tydzień – powiedział lekko zirytowany moim pytaniem
- a przynajmniej mogę się dowiedzieć w jakiej sprawie się mamy spotkać??
- nie, niestety nie – odparł
- to w taki wypadku, się z panem nie spotkam – powiedziałam lekko unosząc głos
- to wyślę kogoś po panią i weźmie panią na to spotkanie siłą – odparł groźnie – do widzenia – powiedział i się rozłączył nie czekając na jakąkolwiek odpowiedz z mojej strony

* koniec rozmowy telefonicznej *

Bez zastanowienia rzuciłam telefonem i poszłam do Kamili, byłam trochę wystraszona, sama nie wiem dlaczego. Jak weszłam do pokoju w którym leżała Kamila, a ta się spytała co się stało, powiedziałam o rozmowie z menagerem chłopaków. Była zdziwiona jego zachowaniem, bo ponoć nigdy się tak nie zachowywał.

* ok. tygodnia później *

Wczoraj wrócili chłopcy ze stanów, ale bez Harrego. Kami czuję się już o wiele lepiej tak samo jak ja. Te moje nudności były spowodowane zatruciem pokarmowym. Dziś idę na spotkanie z menagerem chłopaków, trochę się boję, ale przecież to nic nie znaczy.
Jestem już gotowa do wyjścia, ale została mi jeszcze jakaś godzina do wyjścia. Postanowiłam posiedzieć i pogadać z chłopakami i Kami w salonie.
- hej chłopaki – powiedziałam jak weszłam do salonu – jak się … - nie skończyłam, bo cała czwórka rzuciła się na mnie w geście przytulenia mnie. – puśćcie mnie proszę, bo zaraz się uduszę
- jak się trzymasz?? – spytał Tommo
- a wiesz całkiem dobrze – uśmiechnęłam się do chłopaka – a jak u was opowiadajcie, jak tam było w Stanach?
- było fajnie, ale nie byliśmy tylko w Stanach, byliśmy jeszcze na dwa dni w Afryce i co tam widzieliśmy to nami wstrząsnęło  … - zaczęli mi opowiadać wszystko od wywiadów, po kręcenie 2 nowych teledysków i o tym wyjeździe. – tylko szkoda że ciebie z nami nie było
- no niestety, ale bratowa ważniejsza – uśmiechnęłam się do nich – dobra chłopaki ja muszę się na jakiś czas zmyć więc jak byście mogli to zostańcie z Kam, żeby dotrzymać jej towarzystwa
- okay nie ma sprawy – odpowiedzieli wszyscy razem i to bardzo równiutko jakby to ćwiczyli.
- pa do zobaczenia niedługo – założyłam kurtkę i kozaki na obcasie i wyszłam na spotkanie.
Po jakiś 20 minutach doszłam do biurowca. Weszłam do środka i podeszłam do recepcjonistki.
- dzień dobry jestem umówiona z panem Paulem Higginsem – powiedziałam recepcjonistce
- a można pani nazwisko???- spytała
- Lucy Milewska – powiedziałam
- jest jakaś pani Milewska, ale Łucja – powiedziała
- tak to ja tylko ja się przedstawiał jako Lucy – odparłam
- dobrze, więc zapraszam za mną pan Higgins już na panią czeka – powiedziała i wyszła zza swojego stanowiska.
Zaprowadziła mnie do windy i powiedziała mi jak mam dojść do pokoju 263. Wsiadłam do windy i nacisnęłam guzik z numerem 4, tak pokuj mieścił się na 4 piętrze. Po chwili winda zatrzymała się i wyszłam, skierowałam się do pokoju 263, ale jakoś nie mogłam go znaleźć, po chwili zauważyłam duże drzwi a na nich numer 263. Podeszłam do nich i nie wiedziałam czy zapukać czy może nie, jednak postanowiłam zapukać. Zakałami po chwili usłyszałam męski głos który prosi żebym weszła do środka. Weszłam i na środku pokoju ujrzałam mężczyznę w średnim wieku, który siedział w wielkim fotelu.
- o jak miło panią widzieć – powiedział z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- dzień dobry, ale proszę mi mówić po imieniu nie lubię jak ktoś mówi do mnie pani – powiedziałam podchodząc do biurka mężczyzny – to o czym pan chciał ze mną rozmawiać??
- jaka jesteś konkretna – powiedział i pokazał gestem ręki, żebym sobie usiadła na krześle – więc zatem chcę żebyś zniknęła z życia chłopaków na zawsze, a zwłaszcza z życia Harrego.
- ale dlaczego?? – spytałam
- bo nie należysz do ich świata, rozumiesz?? – powiedział
- to zrywając jakikolwiek kontakt z chłopakami muszę urwać kontakt z bratem i jego żoną, nie zgadzam się – powiedziałam zdenerwowana - nigdy tego nie zrobię, za bardzo kocham swoją rodzinę, żeby to zrobić.
- damy Ci pracę i to bardzo dobrą, nowy dom i co  tylko zechcesz, nawet jeżeli pani koleżanka będzie chciała z tobą wyjechać to będzie mogła – powiedziała z tym jego okropnym uśmieszkiem
- jak już pan słyszał nic od pana nie chcę rozumie pan?? – spytałam nadal byłam wkurzona, co on sobie myśli, że tak po prostu zostawię swoją rodzinę?? Chyba gościa pojebało.
- musisz to zrobić, albo twojemu bratu może coś się stać– powiedział już poważnie
- nie zrobi pan tego! – krzyknęłam na niego, bo moje wodze zaczęły puszczać
- właściwie to mogę, musisz zniknąć z ich świata, koniec kropka – powiedział pochylając się w moją stronę – chyba, że ma się coś stać twojemu bratu, bratowej lub o dziecku twojego brata które się jeszcze nie narodziło hym?? Chcesz tego??.
- nie, ale… - urwałam, chyba będę musiała się poddać – ale chce mieć pewność, że nikomu z mojej rodziny nic się nie stanie i że będę mogła się ze wszystkimi kontaktować.
 - pewność będziesz miała, że nic się im nie stanie jak się zgodzisz –powiedział, ale wiedziałam, że jeśli nie wyjadę naprawdę może coś się stać któremuś z nich – co do kontaktowania się z bratem i jego rodziną to mam pewne wątpliwości
- proszę jestem za bardzo z nimi związana – niechęcę tracić kontaktu z tą dwójką za bardzo ich kocham, jedynie to może pogorszyć sprawę nie rozmawianie z nimi.
- no dobrze, ale musisz się upewnić, że oboje nie powiedzą chłopakom co się z tobą dzieje – powiedział, chyba nie był zadowolony z tego wszystkiego – a i pod żadnym pozorem nie wolno tobie tu nigdy wrócić nigdy
- co??? Czemu?? – teraz facet sobie żartował, on już lekko przesadza
- bo to jest niebezpieczne, możesz przypadkiem na nich wpaść – wywrócił teatralnie oczami, co mnie trochę bardzo wkurzyło
- a jeśli, żadnego tu nie będzie?? – spytałam – to w tedy też nie będę mogła przyjechać w odwiedziny?!
- nie
- niby czemu?! – krzyknęłam, bo znów gostek przesadzał – nie będzie ich, więc nic nie stanie na przeszkodzie odwiedzenia ich gdy nie będzie tu chłopaków!!!
- dobrze, ale w tedy nie możesz pozwolić sobie na jakiekolwiek zdjęcia z rodziną, chyba, że ty je zabierzesz ze sobą – powiedział jak by to było najprostszą, rzeczą na świecie – więc dostajesz 2-3 miesiące na pożegnanie się z rodziną i spędzenie z nimi tu miło czasu z chłopakami
- dziękuję za tą hojność czasu – powiedziałam sarkastycznie
- ależ proszę – powiedział z uśmieszkiem – a i jak będziesz chciała wyjeżdżać to zadzwoń tydzień lub może lepiej dwa tygodnie wcześniej. W tedy załatwię ci bilet do twojej rodziny w Polsce, posiedzisz tam sobie i odpoczniesz– czy on naprawdę chce zrujnować całe moje życie?? – oczywiście posiedzisz tam niecały tydzień i polecisz do swojego nowego domu. A właśnie co do twojego mieszkania, to gdzie chcesz mieszkać?? Los Angeles, Chicago czy może … Nowy Jork?? A co do pracy to dowiesz się jak wylecisz do … no właśnie gdzie chcesz mieszkać z tych miast??
- w żadnym – powiedziałam ze wściekłością w głosie,  nie chcę stąd wyjeżdżać
- czy chcesz, żebym użył siły?? – spytał lekko chyba zirytowany moim zachowaniem – mów gdzie wolisz mieszkać, albo sam zadecyduję
- dobrze to niech będzie Nowy Jork, ale jaką pracę dostanę chcę wiedzieć
- najprawdopodobniej zostaniesz modelką znaczy fotomodelką – uśmiechnął się do mnie i zaczął swój dalszy monolog, którego już miałam po dziurki w nosie – a no i najważniejsza rzecz, nikomu  nie będziesz mogła powiedzieć, że wyjeżdżasz i przede wszystkim gdzie wyjeżdżasz. A potem jak się dowiedzą, że wyjechałaś to nic takiego, najlepiej nie utrzymuj z nikim kontaktu przez pół roku kontaktu.
- czemu przez tak długo? – spytałam ze łzami w oczach, przez tą całą sprawę, aż mi się serce krajało
- żeby ucichło to z chłopakami, oni nie mogą się dowiedzieć, ale nie płacz maleńka wszystko się ułoży – udał przejętego moim płaczem
- czyli nie mogę się nawet skontaktować z przyjaciółką, żeby przekazała mojej rodzinie, żeby się nie martwiła?? –spytałam załamującym się głosem
- z nią przede wszystkim ona jest z naszym blondynkiem – powiedział, to mnie dziwiło trochę, bo jej to pozwolił zostać z chłopakami, a mi nie.
- czyli mam urwać, całkowity kontakt z moją przyjaciółką??- jeżeli powie tak to chyba się zabiję
- niestety, ale tak – powiedziała udając skruchę w głosie, ale jakoś mu to za bardzo nie wychodziło
- czyli jak mam się skontaktować z rodziną, żeby powiedzieć jej, że nic mi nie jest i żeby się nie martwili? –spytałam
- no dobrze będziesz mogła po miesiącu zadzwonić do swojej matki, że wszystko jest dobrze i żeby się nie martwiła, bo wyjechałaś i przez natłok pracy zapomniałaś zadzwonić. Ale pod żadnym pozorem nie wolno ci wyjawić gdzie jesteś zrozumiano??
- yhm – powiedziałam i wstałam żeby wyjść
-  – spytał
- do widzenia – odparłam przecierając oczy
- nie ja nie o tym mówiłem, chciałem twój e-mail - powiedział

Poprosiłam o karteczkę i napisałam mu swój e-mail, potem wybiegłam z jego biura i tego olbrzymiego budynku. Jak tylko wybiegłam z gmachu, pobiegła do najbliższego parku, usiadłam na ławce i zaczęłam płakać. Siedziałam tam dość długo, jak postanowiłam wrócić do domu, było już ciemno. Szłam uliczkami nadal tętniącego życiem Londynu. Kocham Londyn nocą, będę bardzo tęsknić za tym miastem jak wyjadę, pomimo tego, że nigdy nie lubiłam tej pogody tutaj. Chyba przez te niecałe trzy miesiące będę musiała się nacieszyć tymi pięknymi widokami i za Warszawą … no właśnie nic nie mówił, że nie będę mogła jeździć do Warszawy. Nogi poniosły mnie, aż do Tamizy. Posiedziałam nad nią trochę, przy okazji robiąc kilka zdjęć na pamiątkę, w końcu postanowiłam wrócić do Kami i chłopaków. Po jakiś 10 minutach doszłam do domu, weszłam i przeprosiłam wszystkich, że tak późno i że muszę się już położyć, bo jestem strasznie zmęczona, od kilku dni tak mam. Weszłam do pokoju, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki się umyć, potem poszłam do pokoju się położyć spać.

------------------------------------------------------------------------
Strasznie przepraszam, że tak długo nie dodawałam rozdziałów, ale jak pisałam wcześniej, miałam dużo zaległości, niestety jeszcze mam ich trochę, ale będę się starać dodawać je regularnie. Jeszcze raz bardzo was przepraszam.
Pozdrawiam i całuję Nadia :* :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz